piątek, 30 września 2011

Bawełniane etui w białym kolorze...

Etui na telefon, choć może być przydatne do wszystkiego, co tylko zmieści się w granicach wymiarów  11 x 5,5 x 1 cm.
 I jak to na ogół z szydełkowymi rękodziełami bywa, nieco się naciąga - o 1-2 cm.
W przypadku niewielkiego telefonu - przylega ściśle, więc nie wypadnie tak łatwo...

Obok zakładka do książki - dość wygodna w użyciu, o ile chcemy mieć pomiędzy kartkami jedynie sznureczek.


Etui może też służyć jako woreczek na saszetkę lawendową - wtedy śmiało można go nim związać.


I kwiatuchy z bliska...


A teraz nieco o samej włóczce, bo oczywiście technika i wszelkie szczegóły interesowały mnie najbardziej, że aż się muszę podzielić wnioskami...

Bawełna tego typu (to dokładnie bawełna z 5% polyamidem) świetnie się sprawdza przy dzierganiu dość sztywnych torebek, etui, pokrowców i wszelkich (mających głównie utrzymać kształt) akcesoriów, zabawek, a nawet pudełek. Bawełna bardzo przyjemnie się pierze - w temp. do 30`C.
Można ją usztywniać, ale tym razem tego zaniechałam, bo jest w sam raz...

Jeśli ktoś ma ochotę na etui, może je znaleźć pod jednym z linków w pasku bocznym. Ewentualnie zapraszam na e-mail z tym pragnieniem. Póki jeszcze nieco włóczki zostało...

czwartek, 29 września 2011

Na włóczkowym głodzie...

Uff... Wróciłam! :D

Szydełkowałam co się dało i z czego się dało. W każdym razie przerabiałam różne rodzaje włóczek i resztek włóczek, ich właściwości, m.in. elastyczność, grubość, kolory, łączenia... Sprawdzałam możliwości, działając intuicyjnie i wedle instrukcji jakie dostawałam. Z tymi ostatnimi wciąż nie działam jak należy, ale w sumie tym lepiej, bo tak postrzegam naukę - jako samodzielną a nie wedle wzoru!

W chwilach włóczkowego głodu pokusiłam się nawet o skręcenie pasm wełny w kłębuszek (żeeeby to by kłębuszek - to zaledwie skrawek). Przez 3 godziny udało mi się, kompletnie ręcznie, wykonać 5 metrów włóczki. Nawijałam ją baaardzo amatorsko - skręcając włókna wełny i naprężając na patyczek, który próbował zastąpić mi wrzeciono. Nie było to łatwe, ale strasznie się nakręciłam. Chciałabym kiedyś spróbować tej sztuki na profesjonalnym sprzęcie, by wiedzieć co czuły nasze babcie i prababcie dawno temu podczas przędzenia. Jak wiele wymagało to pracy...
Z moich "skrętów" wykonałam dwa kwiatuszki i zrobiłam z nich broszkę. Całą resztę dziergadełek umieszczę jak tylko dopadnę aparat.  

Dziękuję za Wasze miłe komentarze!
Kacho, jestem gotowa do dziergania netowego jak tylko znajdę kolejne kłębuchy.