sobota, 27 sierpnia 2011

Buciki dla niemowlaczka...

Małe, różowe - z białą podeszwą i sznurówkami - od początku do końca wykonane ręcznie...

Nie było łatwo, bo (jak zwykle) bez schematu i bez przygotowania, ale obiecałam sobie, przygotowywałam się, sprawdzałam swoje możliwości co pewien czas na innych włóczkach, aż wreszcie zaczęło się dziać...

Butki początkowo miały być jak tzw. czeszki, ale... ostatecznie zrobiłam trampuchy, bo byłam ciekawa czy potrafię je zrobić (bezbłędnie).

Nie wzięłam pod uwagę, że włóczka może się kurczyć po praniu i po wysuszeniu okazały się bardzo malutkie - mają 7 cm. Chociaż to żaden błąd, bo dzięki temu są takie fajne, zgrabne.
Z podeszwą nieco przeholowałam, więc są koturny. ;)

Włóczka to typowa bawełna, z dodatkiem elastanu - 5%. Niesamowicie trzyma fason...
Chociaż bawełna tego typu bardziej nadaje się raczej dla starszych dzieci niż niemowlaczków, ewentualnie dla dorosłych, bo dla tak malutkich stópek lepiej jednak wybrać wełnę. I to bez dodatków, bardziej miękką.



Te butki to mój pierwszy krok (dosłownie) do spełniania pragnień szydełkowych. Dlatego jeszcze nie raz pojawi się szydełkowe rękodzieło...

piątek, 26 sierpnia 2011

Czekoladka...

I jeszcze czekoladka...
Rozm. M ~ 5,5 cm.

Zapięcie z zabezpieczeniem.

Dostępna w Galerii ArtStacja.

Dodatek do kawy z mlekiem...

Narodziła się satynowa broszka.
Z perełką rzeczną w kolorze białym.


Posiada zapięcie z zabezpieczeniem.

Dostępna w Galerii ArtStacja.

Z tęsknoty za miękkim...

Przypomniałam sobie o aniołku, którego uszyłam a który okrutnie długi okres czasu czeka na zakup wnętrza.
Zabrakło mu brzuszka... Skrzydełka też czekają.
Wypchany jest częściowo wełną a częściowo szmatkami, więc na razie go nie mogę pokazać, bo jest zbyt miękki. Chociaż w dużej mierze taki pozostanie.
Rozmiarowo jest większy niż planowałam, bo ma prawie 40 cm, ale tym lepiej, bo jest więcej do przytulania! :D
Właściwie to aniołek... jest Kobietą i ma już własne imię. ;))

Kolejna kobietka się rodziła, razem z nią, ale póki nie mają wypełnienia, nie mogę ich pokazać w takim stanie.
Nie wiem ile lat znowu minie zanim je pokażę, ale myślę, że gdy przyjdzie na nie kolej, będą gotowe. I spełnią swoją Anielską misję...

Dla pewności zostawiam info, żeby, wraz z ciepłymi myślami, dotarło do Aniołów, które pomogą w narodzinach aniołków...

Wierzę w Was, skrzydlate istoty! ;)

sobota, 20 sierpnia 2011

Dłuuugie ciasteczko czekoladowe z kremem...

Zrobiłam na własny użytek skromne etui na próbki Oriflame.

Użyłam wyprasowanej już, brązowej tkaniny, koronkę od Agi i... białe nici, bo brązowych niestety zabrakło.

Miałam wiele dylematów jak je wykonać, ale kiedy przestałam się zastanawiać a zaczęłam wycinać i szyć, jakoś minęły.
Koncepcje zmieniały się wielokrotnie, bo oczywiście nie miałam żadnego wykroju, nie byłam nawet na to przygotowana, ale potrzeba zdecydowała o tym, aby je uszyć.

Chciałam je uszyć szybko, bo jeszcze w kolejce kilka pomysłów czeka, a zajęło mi to ponad 7 godzin, z niewielką przerwą na obiad, ale ciasteczko spełnia swoją rolę należycie!
Po włożeniu próbek nieco się marszczy, ale bardzo dobrze, bo uwielbiam takie marszczenia! Najważniejsze było, żeby próbki były ściśle ułożone. A samo marszczenie dostałam gratis. ;))

Tak się złożyło, że rozmiar idealnie nadaje się na nadgarstek, więc może być nawet bransoletką, jeśli ktoś się uprze. Chociaż powiem szczerze, że tylu skumulowanych zapachów raczej nie chciałabym nosić, bo już i tak wystarczająco pachną. Zadziwiająco trwałe są. Jeden męski zapach, który przypadkiem się wylał, był w powietrzu przez ponad dobę, więc gdyby przypadkiem wylał się ponownie jakiś męski, byłby dylemat co z tym fantem zrobić, by się "odmęsknić". :D


Etui z jednej strony jest zszyte ręcznie.
Zszyłam ładnie na maszynie boczek, ale sprułam, bo stwierdziłam, że wygląda zbyt idealnie i... jest RĘCZNIE! :D
Podobnie z kokardką - nieco ją podrasowałam krzywym ściegiem.
I wygląda tak perfidnie nieidealnie... ;))



Z próbkami w środku...

I bez próbek... 




A w etui próbki wyglądają tak...
Kokardka jest jednocześnie broszką, więc można ją w dowolny sposób zapinać na etui.


Potrzeba czasem przynosi takie wyzwania, że nie sposób im się oprzeć!


Teraz mogę śmiało powiedzieć znajomym: Tak, mam już próbki. Częstujcie się... Smacznego! ;))

I etui na telefon...

Niebieskie etui na telefon.
W komplecie z torebeczką...



piątek, 19 sierpnia 2011

Niebieska torebeczka z moheru...

Powstała zupełnie spontanicznie.
Bez żadnego schematu i bez przygotowania, bo schematów i tak nie rozumiem i nie potrafię za nimi podążać.

Jej wykonanie zajęło niemal etatową ilość godzin, ale dla samego efektu, treningowego przeplatania nitek, odkrywania nieodkrytych możliwości, wpatrywania się w tę strukturę, w ten spokojny kolor, warto było spędzić nad nią tyle czasu!
Tym bardziej, że to moja pierwsza szydełkowa torebka...


Jest niewielka - ma ok. 20 cm. Środek jest lekko zwężany, z boku lekko widoczny szew. Dół z lekkim marszczeniem.  Nie jest idealna, ale przypomina nieco kształt jaki lubię...

Torbeczka nadaje się właściwie tylko dla małej dziewczynki, bo jest bardzo delikatna i leciutka...

wtorek, 16 sierpnia 2011

Come back! ;)

Zmieniłam wygląd bloga, wkrótce zmienię stronę i zamieszczę swoje prace w jednym miejscu.

Proszę, przy okazji, o wypełnienie ankiety (z prawej strony bloga, w pasku bocznym).
Jeśli chcecie się podzielić swoimi przemyśleniami na temat koloru różowego (bez względu na rodzaj emocji z tym związanych), śmiało.


Pozdrawiam ciepło!

I do przeczytania wkrótce... :)